Pirate

Pirate
To ja. Serio.

wtorek, 7 września 2010

Życie w chmurze.

Niejeden raz sobie wspominałem te wspaniałe komputery na których zaczynałem się bawić (na uczelni RIAD32,  własne Commodore 64, pierwsze klony IBM), potem szturm internetu, itd. etc. A prawie nie zauważyłem innej rewolucji która zmieniła mój sposób używania komputerów. Ot, tak tylnymi drzwiami, etap za etapem - dokonało się.

Dostępne za darmo, albo za niewielką opłatą usługi nazywane ogólnie Cloud computing spowodowały że mój laptop, czy dowolny komputer na którym pracuję to tylko kupa żelastwa, której utrata z jakiegoś powodu (kradzież, pożar, rzucanie w furii o kaloryfer) będzie mnie kosztować, ale nie spowoduje utraty żadnych ważnych danych. A najprawdopodobniej nie zginie mi nic. A złodziej nic ważnego ani cennego na nim nie znajdzie.

Bo moja poczta fruwa na serwerach Gmail. Wszystkie moje hasła do stron, PIN-y, ważne notatki (nr paszportu, dane kart bankowych, kont ...) są bezpieczne i zawsze dla mnie dostępne (także bezpieczny dostęp z komórki, obcych komputerów, kafejek itp.!) na LastPass, dokumenty nad którymi pracuję na Google Docs. Te których tam nie umieściłem tylko z jakichś-tam-powodów mam na dysku, bieżące zdjęcia, inne śmieszne pliki synchronizują się w locie cały czas z moim Dropbox. Kolekcja rzadziej oglądanych zdjęć, wideo i innych plików, oraz plik-kontener z zaszyfrowanymi danymi archiwizuje się co kilka godzin automatycznie dzięki Mozy. Moje zakładki z Chrome mogę natychmiast mieć przy sobie dzięki wbudowanej  synchronizacji z Google. Wszystkie plany i listy zadań do wykonania to inna chmurka - Remember The Milk. Stan zdrowia, wagę, dziennik treningowy notuję na MedHelp ... i naprawdę ciężko tu wypisać wszystko. I większość z tych aplikacji ma wbudowaną wersję offline, na wypadek chwilowego zaniku internetu.

Jest jeden haczyk.

Jestem uzależniony.

Muszę mieć internet.

Po kilkudziesięciu godzinach odstawienia pojawiają się niebezpieczne objawy. Podanie nawet niewielkiej dawki łagodzi przebieg, ale dopóki nie wrócę do zażywania co najmniej jednej godziny dziennie - powoli umieram.

* chmurki na zdjęciu z serwisu Free Extras

15 komentarzy:

  1. czyli cierpimy na tę samą chorobę;(
    Bardzo cenne informacje zawarłeś dzis w swoim poście, przyznam, iż znam tylko google, gmail, chrome. Dzięki za podpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, przerażasz mnie. Bardzo pilnuję,żeby się nie uzależnić od internetu i od różnych kodów. Mając komórkę (od ponad 10 lat) staram się pamiętać nr telefonów, nie liczyć na pamięć komórki.Może dlatego, że całe dorosłe życie żyłam bez komputera i internetu.Bardzo mi się podoba zarówno internet jak i telefonia komórkowa, a obie te nowości weszły w życie, gdy już byłam b.b. dorosła i pamiętam mój entuzjazm, gdy dowiedziałam się o pierwszych w Polsce możliwościach mailowania.Ale to wszystko i tak nie zmienia faktu, że jestem nadal nogą komputerową. Może nie taką stylową, bo od prawie
    2 lat bloguję, ale brak mi wielu wiadomości. I ciesze się,że jest Twój blog, z pewnością sporo skorzystam.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  3. anabel, sam się trochę poczułem nieswojo. Niby wszyscy dostawcy usług z których korzystam to wiarygodne firmy, dane przechowywane są zaszyfrowane, itd. Ale stopień mojego uzależnienia od internetu zaczyna być niepokojący. I nie myślę tylko o przesiadywaniu za długo przed komputerem, także o tym jak wiele codziennych spraw wymaga dostępu do sieci.

    OdpowiedzUsuń
  4. Iva, poczekaj spokojnie. O każdej z tych usług napiszę osobnego posta - poradnik jak skonfigurować i efektywnie używać. Ale to potrwa, nie mam zamiaru pisać więcej niż 2 posty techniczne w tygodniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A zastanawiałeś się czy potrafiłbyś funkcjonować bez sieci? Bez komórki? Próbowałeś spędzić kilka dni załatwiając wszystko jakby tych udogodnień nie było? Całkowicie offline? Ciągle jeszcze można. :) W moim paranoicznym świecie i ta okoliczność została przewidziana. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj AD, wiesz, ja spokojnie moge powiedziec, ze niestety ropwniez jestem (prawie) w pelni uzalezniona od internetu. Prawie, poniewaz hasla i piny mam w glowie :)

    tych komputerow na R nie pamietam, ale... commandory juz tak... kolezanka miala... pamietam tez moj pierwszy kontakt z internetem... hehehe nawet nie za bardzo potrafilam zrozumiec, do czego to moze mi sluzyc... kupilam sobie taka ksiazke z najciekawszymi adresami... tooooooo byly czasy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj AD, wiesz, ja spokojnie moge powiedziec, ze niestety ropwniez jestem (prawie) w pelni uzalezniona od internetu. Prawie, poniewaz hasla i piny mam w glowie :)

    tych komputerow na R nie pamietam, ale... commandory juz tak... kolezanka miala... pamietam tez moj pierwszy kontakt z internetem... hehehe nawet nie za bardzo potrafilam zrozumiec, do czego to moze mi sluzyc... kupilam sobie taka ksiazke z najciekawszymi adresami... tooooooo byly czasy :)
    Aszka
    (PS mam problemy z zamieszczeniem komentarza)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj ;). Jako kobieta wychowana przez informatyka i mająca wielu znajomych programistów miałam w swoim życiu okres wielkiego zainteresowania komputerami. Mój ojciec ze wzruszeniem w głosie wspomina jak jako mało dziewczynka godzinami patrzyłam jak przekłada w komputerze jakieś kabelki. Ale kiedy zaczęto mnie przekonywać do konkretnych rozwiązań (które w moim przypadku są często zbędne, bo mnie komputer służy głównie do pracy) to zaczęłam stawać w opozycji i upierać się jak osioł, że mi te wszelkie nowości niepotrzebne, a jakąś tam wiedzę z dziedziny zaniedbałam lata temu kompletnie. Wszak zawsze mogę komuś kompa z problemem podrzucić.
    Ale jak się wczytałam to hmm...a może jednak gmail ;). A uzależnienie mam podobne - koniecznie sprawdzenie poczty i paru innych rzeczy do porannej kawy ;).
    Wiedźma.
    http://kaef.blog.onet.pl/
    (blog pisany dwuosobowo ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. Aszka, jeżeli hasła masz w głowie to albo jesteś obdarzona niesamowitą pamięcią, albo masz takie same hasła do różnych serwisów, a nie powinnaś :)Dzisiaj w nocy post na ten temat.
    A na RIAD R32 (http://pl.wikipedia.org/wiki/Jednolity_System_Elektronicznych_Maszyn_Cyfrowych)jesteś za młoda, nawet ja sie na AGH ledwo załapałem na drukowanie kart dziurkowanych ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Thuria, całkiem bez to czasem sobie funduję w weekendy, np od piątku do teraz ledwo zajrzałem. A od kilku dni mam zastępczy telefon stary, szok. Normalnie jeździlem po Londynie z PAPIEROWĄ MAPĄ! Co grają w teatrze sprawdzałem dzwoniąc tam .. No da się żyć, ale co to za życie :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiedźma, niepotrzebnie się upierałąś. Komputer to jak pralka automatyczna, narzędzie i tyle. A wołać kogoś żeby Ci pranie nastawił do głowy raczej nie przychodzi ;)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Aczkolwiek jak informatyk w domu to przerzucenie problemu komputerowego aż kusi ;).
    Wiedźma.

    OdpowiedzUsuń
  13. Eee, nie daj się skusić Wiedźmo! Idąc w technikę poczujesz się młodsza ;) Nie daj się wyrzucić za lukę pokoleniową ;))

    OdpowiedzUsuń
  14. Ach AD ;))))
    Jak niedawno pisałam właśnie o tym. Może moje uzależnienie objawia się użyciem innych narzędzi, ale mam to samo.
    Wyobraź sobie, że nawet na urlopie cierpiałam, kiedy okazało się, że jednego dnia nie mogłam zajrzeć do internetu...
    A w inne dni cierpiał On, że spędzam przy nim (internecie) cenne chwile, zamiast dzielić je wszystkie wyłącznie z Nim.

    No więc On jest zazdrosny o moje uzależnienie. I to też poważna sprawa :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Mój rekord bez sieci to 36 godzin ;))

    OdpowiedzUsuń